Likwidacja powstańczych szpitali na warszawskiej Starówce

Szczątki rannych zamordowanych w powstańczym szpitalu przy ul. Długiej 7

Likwidacja powstańczych szpitali na Starówce – wymordowanie przez oddziały Reinefartha i Dirlewangera rannych powstańców warszawskich, wziętych do niewoli na Starym Mieście. Masakra powstańczych szpitali odbyła się 2 września 1944 r., a jej ofiarą padło blisko 1 tys. rannych jeńców oraz kilka tysięcy osób cywilnych (razem nawet do 7 tys. ludzi). W tym samym czasie, wśród mordów, gwałtów i grabieży oddziały niemieckie wypędziły ze Starówki ocalałą ludność cywilną.

Upadek Starówki[edytuj | edytuj kod]

Oddział SS wkracza do ruin Starówki

1 września 1944 r. siły powstańcze broniące od dwóch tygodni Starego Miasta rozpoczęły w godzinach wieczornych generalny odwrót. W ciągu następnych kilkudziesięciu godzin ze Starówki do Śródmieścia przeszło kanałami około 4,5–5 tys. osób (głównie żołnierzy AK), podczas gdy na Żoliborz ewakuowało się około 800 ludzi – w szczególności żołnierzy Armii Ludowej i Żydowskiej Organizacji Bojowej. Dzielnicę opuściła wówczas większość lżej rannych powstańców oraz część personelu sanitarnego[1].

2 września, we wczesnych godzinach porannych, oddziały Grupy Bojowej „Reinefarth” (w tym kryminaliści z niesławnego pułku Dirlewangera, którzy wsławili się wcześniej bezprzykładną rzezią warszawskiej Woli) ostrożnie wkroczyły na opuszczone przez powstańców tereny Starego Miasta. O godzinie 6:00 samoloty niemieckie zrzuciły ulotki w języku polskim wzywające ludność cywilną do opuszczenia Starówki w ciągu dwóch godzin, grożąc jednocześnie, że po upływie wyznaczonego czasu dzielnica zostanie zrównana z ziemią. Wkraczający Niemcy wdali się w kilku miejscach w utarczki z ostatnimi powstańczymi ariergardami, złożonymi głównie z żołnierzy batalionów AK „Wigry” i „Czata”. W rezultacie niemieckie Stuki kilkukrotnie dokonały nalotów na kwartały Starego Miasta opuszczone przez powstańców, lecz nie zajęte jeszcze przez Niemców[2].

Tymczasem na terenach Starego Miasta wciąż pozostawało około 2500 ciężko rannych powstańców (niezdolnych do ewakuacji kanałami) oraz część opiekującego się nimi personelu medycznego[3]. Antoni Przygoński oceniał, iż spośród tego grona blisko 1500 rannych żołnierzy znajdowało się w szpitalach i punktach sanitarnych, które rozsiane były po całej dzielnicy[4]. Większość z nich ulokowano w: centralnym szpitalu powstańczym znajdującym się w gmachu Pałacu Raczyńskich przy ulicy Długiej 7 (ok. 450 rannych), kościele oo. Dominikanów pod wezwaniem św. Jacka (ok. 200 rannych), szpitalu przy ulicy Miodowej 23 (ok. 150 rannych), szpitalu przy ulicy Podwale 25 mieszczącym się w podziemiach restauracji „Krzywa Latarnia” (ok. 100 rannych), szpitalu batalionów AK „Wigry” i „Gustaw” przy ulicy Kilińskiego 1/3 (ok. 60 rannych), budynku Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności przy ulicy Freta 10 (ok. 60 rannych) oraz w szpitalu przy ulicy Podwale 46 mieszczącym się w piwnicach domu „Czarny Łabędź” (ok. 30 rannych)[5].

Reszta rannych powstańców, w liczbie około tysiąca, ukryła się pomiędzy ludnością cywilną lub straciła życie w trakcie porannych nalotów Luftwaffe (zginęło wówczas m.in. ok. 300 rannych ze szpitala przy ulicy Świętojerskiej i 50 rannych ze szpitala przy Miodowej 23)[4]. Ponadto w ruinach Starego Miasta wciąż znajdowało się blisko 35 tys. cywilów, z czego około 5 tys. rannych[3].

Wymordowanie rannych powstańców[edytuj | edytuj kod]

Wanna z prochami odnaleziona na ul. Wąski Dunaj
Szczątki powstańców zamordowanych w podziemiach Pałacu Raczyńskich (Długa 7)
Podwórze szpitala przy ul. Długiej 9
Szczątki powstańców zamordowanych w szpitalu przy ul. Długiej 15 (róg Miodowej)

Pominąwszy kilka sporadycznych wypadków zabijania rannych można uznać, iż pierwsi Niemcy, którzy weszli na teren powstańczych szpitali zachowywali się z początku dość poprawnie. Niektórzy niemieccy oficerowie obiecywali nawet dostarczenie rannym żywności i środków opatrunkowych[6]. Sytuacja uległa jednak radykalnej zmianie około godziny 11:00. Antoni Przygoński podejrzewał, iż w międzyczasie musiała zapaść w dowództwie niemieckim decyzja o wymordowaniu rannych. Prawdopodobnie została ona podjęta przez SS-Gruppenführera Reinefartha – być może nawet w porozumieniu z głównodowodzącym sił niemieckich w Warszawie, SS-Obergruppenführerem Erichem von dem Bach-Zelewskim[4]. Powstańcze szpitale likwidowano zazwyczaj według bardzo podobnego schematu. Niemcy i kolaboranci ze wschodnich jednostek ochotniczych wpadali do szpitalnych pomieszczeń nakazując personelowi oraz lżej rannym opuścić budynek w ciągu 5-10 minut. Po upływie wyznaczonego czasu (lub nawet wcześniej) podpalali szpital i przystępowali do mordowania rannych Polaków, często pastwiąc się nad nimi w okrutny sposób[4]. Wielu rannych spalono żywcem (m.in. w szpitalach na Podwalu i przy ul. Kilińskiego 1/3). Dochodziło do przypadków mordowania członków personelu medycznego. Powstańcze sanitariuszki oraz lżej ranne pacjentki padały ofiarą gwałtów[7].

W drzwiach stanęła pielęgniarka z małą białą flagą. Weszliśmy do środka z nastawionymi bagnetami. Ogromna hala z łóżkami i materacami na podłodze. Wszędzie ranni. Oprócz Polaków leżeli tam ciężko ranni Niemcy. Prosili, żeby nie zabijać Polaków (…). Ale za nami biegli już dirlewangerowcy (...). SS-mani rozstrzelali wszystkich rannych. Rozwalali im głowy kolbami. Niemieccy ranni krzyczeli i płakali. Potem dirlewangerowcy rzucili się na siostry, zdzierali z nich ubrania. Nas wypędzili na wartę. Słychać było krzyki kobiet – wspomnienia sapera Mathiasa Schenka[8].

Niemcy i Ukraińcy wpadają do szpitala powstańczego.(...) jak bydło zaczęli kopać i bić rannych leżących na ziemi, wyzywając ich od skurwysynów i polskich bandytów.(...) Biedakom leżącym na ziemi roztrzaskiwali buciorami głowy, rycząc przy tym okropnie, kopiąc i waląc, gdzie tylko mogli. Krew i mózgi nieszczęsnych bryzgały na wszystkie strony – wspomnienia Kamili Merwartowej[9].

Lżej rannym oraz ocalałemu personelowi nakazywano zwykle opuszczenie Starego Miasta wraz z ludnością cywilną. Tylko nielicznym pacjentom udało się jednak ujść z życiem. Jeszcze na terenie Starówki oficerowie SS dokonywali „selekcji”, starając się wyłowić w tłumie wypędzonych ukrytych powstańców. Osoby podejrzane zabijano zazwyczaj na miejscu. Do największych egzekucji doszło na tzw. międzymurzu (ul. Wąski Dunaj), gdzie rozstrzelano od 70[10] do 100 osób[11] (głównie rannych powstańców). Zwłoki pomordowanych palono, a kiedy w styczniu 1945 roku pierwsi warszawiacy wrócili na Starówkę, znaleźli na Wąskim Dunaju całą wannę napełnioną ludzkimi prochami[12]. Około 55 osób zostało również rozstrzelanych na placu Zamkowym[13]. Na placu Krasińskich Niemcy rozstrzelali kilkudziesięciu Żydów uwolnionych przez powstańców z obozu przy ul. Gęsiej[14][15].

Ponadto selekcje i egzekucje były przeprowadzane przez Niemców na Stawkach, w Parku Traugutta, jak również na Woli – w fabryce Pfeiffera przy ulicy Okopowej[a] oraz w okolicach kościoła św. Wojciecha[11]. „Selekcje” nie zawsze miały zorganizowany charakter, gdyż w zasadzie każdy szeregowy żołnierz niemiecki mógł swobodnie uznać znajdującego się w tłumie uchodźców człowieka za ukrytego powstańca i zamordować go w pobliskich ruinach[11]. Ocaleli powstańcy ze szpitala przy ul. Długiej 7 wspominali na przykład, iż w trakcie „ewakuacji” placówki cały odcinek Podwala – od ul. Długiej do placu Zamkowego – był obstawiony przez Niemców i kolaborantów z najprzeróżniejszych formacji, którzy pod byle pretekstem starali się wyłowić z tłumu osoby uznane za uczestników powstania. Zdarzyło się nawet, że jeden z rannych został zastrzelony tylko dlatego, iż rewidujący go Niemiec znalazł przy nim ziarenko kawy, które „mogło pochodzić z niemieckich magazynów żywnościowych”[12].

W dniu 2 września Niemcy zlikwidowali następujące powstańcze szpitale na Starówce:

  • szpital przy ulicy Długiej 7 (gmach Pałacu Raczyńskich w Warszawie) – w godzinach porannych Niemcy zajęli szpital, mordując już na wstępie trzech rannych. Zaraz potem, na Długiej 7 pojawiła się jednak druga grupa żołnierzy, którzy zachowywali się względnie poprawnie, pozwalając m.in. pacjentom na spożycie obiadu[16]. Niemiecki oficer obiecał dostarczyć rannym żywność i środki opatrunkowe[6]. Nastawienie Niemców uległo jednak radykalnej zmianie około południa[17], kiedy to do szpitala przybyła grupa SS-manów dowodzona przez Hauptsturmführera Kotschke. Rozkazał on personelowi i lżej rannym opuścić budynek w ciągu 10 minut. Następnie SS-mani zamordowali na terenie szpitala kilkuset ciężko rannych powstańców, którzy nie byli w stanie samodzielnie się poruszać. Pacjentów zabijano za pomocą granatów i broni maszynowej. Około 100 osób[17] Niemcy zgromadzili na dziedzińcu Pałacu Raczyńskich, gdzie rozstrzelano kolejnych 20-30 ludzi. Zginęła m.in. sanitariuszka „Ninka”, która próbowała ocalić swojego rannego męża. Resztę pognano wraz z ludnością cywilną na plac Zamkowy, mordując po drodze wielu rannych (m.in. na Wąskim Dunaju[17]) oraz cztery sanitariuszki. Z całej grupy ocalało zaledwie ok. 20 osób, które uratowała interwencja niemieckiego lekarza – dr. Müllera[6]. Kilkunastu ciężko rannych zdołało poza tym przeżyć ukrywszy się w piwnicach szpitala[18]. Łącznie zamordowano ok. 430 pacjentów szpitala przy ulicy Długiej 7[13].
  • szpitale „Pod Krzywą Latarnią” (Podwale 25) i „Czarny Łabędź” (Podwale 46) – w obu szpitalach znajdowało się 2 września około 130 rannych plus personel medyczny. Zaraz po opanowaniu „Czarnego Łabędzia” pijany niemiecki oficer zamordował trzech rannych, a później usiłował zgwałcić opiekującą się nimi sanitariuszkę. Druga grupa Niemców, która przybyła zaraz potem zachowywała się jednak dość poprawnie – żołnierze wydali nawet rannym po kieliszku wódki[19]. W szpitalu „Pod Krzywą Latarnią” ograniczyli się natomiast początkowo do ograbienia rannych i personelu. Po pewnym czasie Niemcy przystąpili jednak do likwidacji obu szpitali. „Pod Krzywą Latarnią” pozwolili opuścić budynek niespełna 20 osobom (w „Czarnym Łabędziu” leżeli sami ciężko ranni). Szpitale zostały następnie podpalone, a przebywający w nich ranni spłonęli żywcem lub zostali zastrzeleni podczas próby opuszczenia płonących budynków. Większość rannych z ocalałej 20-osobowej grupy rozstrzelano później na Wąskim Dunaju[20].
  • szpital przy ulicy Kilińskiego 1/3 – szpital jako jeden z pierwszych został 2 września podpalony przez Niemców. Większość przebywających w budynku rannych spłonęła żywcem. Na prośbę księdza Rostworowskiego pozwolono personelowi wynieść część pacjentów, lecz zaraz potem zostali oni zastrzeleni na podwórzu szpitala[21]. Zginęło łącznie ok. 50 osób[22].
  • szpital w kościele św. Jacka – w momencie gdy Niemcy przystąpili do likwidacji szpitala przebywało tam około 200 pacjentów. 80 lżej rannym pozwolono opuścić szpital. Budynek został następnie podpalony, a ciężko rannych wyniesiono na ulicę, gdzie bez żadnej pomocy medycznej przebywali pod gołym niebem przez blisko dwa dni, dopóki Niemcy nie pozwolili wreszcie przenieść rannych do szpitala w kościele Karmelitów na Krakowskim Przedmieściu. Do tego czasu Niemcy zamordowali co najmniej kilkunastu rannych. Opiekujące się nimi sanitariuszki nagminnie padały ofiarą gwałtów[21].
  • szpital przy ulicy Długiej 9 – Niemcy zamordowali nieustaloną liczbę rannych, w tym dwoje dziewcząt po amputacji nogi. Ciała ofiar spalono[23].
  • punkt opatrunkowy przy ulicy Miodowej 24 – Niemcy wypędzili z punktu opatrunkowego personel i lżej rannych pacjentów, a 10 ciężko rannych wymordowali za pomocą granatów[18]. Trzy sanitariuszki, które pozostały z rannymi zaginęły bez wieści[24].
  • punkt sanitarny przy ulicy Hipotecznej – Niemcy wyprowadzili z piwnic 17 rannych powstańców, których rozstrzelali na podwórzu domu[25].
  • szpital przy ulicy Freta 10 – Niemcy zamordowali na miejscu 6 ciężko rannych oraz opiekującą się nimi sanitariuszkę. Pozostałym pacjentom i reszcie personelu zezwolono na opuszczenie Starówki[21].
  • szpital przy ulicy Miodowej 23 – rannych powstańców uratowali przed wymordowaniem leżący tu ranni żołnierze niemieccy[1]. W czasie ewakuacji na Wolę Niemcy zastrzelili jednak czterech członków personelu – greckich Żydów uwolnionych z obozu przy ul. Gęsiej[18].

Ponadto zamordowano na miejscu kilkudziesięciu ciężko rannych ze szpitali cywilnych przy ulicy Świętojerskiej oraz z klasztoru oo. Kapucynów przy ulicy Miodowej. Wielu rannych powstańców i cywilów zamordowano także w egzekucjach na terenie fabryki Pfeiffera na Woli[20]. Dopiero po dwóch dniach pułkownik Willi Schmidt, dowódca 608. pułku bezpieczeństwa, pozwolił na udzielenie pomocy tym rannym powstańcom, którzy przeżyli masakrę i wciąż ukrywali się w ruinach Starego Miasta[6].

Rozprawa z ludnością cywilną[edytuj | edytuj kod]

Zajmując opuszczone przez powstańców tereny Starego Miasta Niemcy zachowywali się w sposób bezwzględny i okrutny. Piwnice, w których ukrywali się cywile były obrzucane granatami lub podpalane za pomocą benzyny, a uciekających w popłochu ludzi mordowano ogniem broni maszynowej. Dopiero po pewnym czasie niemieckie dowództwo nakazało wstrzymać rzeź i usunąć poza obręb Starówki wszystkich cywilów zdolnych do poruszania się o własnych siłach[2]. Ranni, chorzy, starcy i niedołężni (nie mówiąc o wziętych do niewoli powstańcach) mieli zostać zlikwidowani[26].

Cywilów brutalnie wypędzano z piwnic i schronów, dając im zaledwie kilka minut na opuszczenie pomieszczenia. Ociągających się lub stawiających opór mordowano na miejscu. Następnie domy podpalano wraz z tymi ludźmi, którzy jeszcze nie zdążyli ich opuścić[27]. Ludność cywilną wypędzano ze Starówki dwiema trasami. Pierwsza wiodła przez Plac Zamkowy, Mariensztat, ulicę Bednarską, Krakowskie Przedmieście i Ogród Saski, skąd ludność pędzono następnie ulicami Chłodną i Wolską do kościoła św. Wojciecha na Woli. Druga trasa wiodła przez Park Traugutta, Konwiktorską, Muranowską i Zamenhofa do magazynów na Stawkach, a stamtąd na Wolę – do fabryki Pfeiffera przy Okopowej i kościoła św. Wojciecha. Wysiedlaniu mieszkańców Starówki towarzyszyło bicie, szykany, obelgi oraz grabież co cenniejszych przedmiotów osobistych. Niemieccy żołnierze oraz kolaboranci ze wschodnich jednostek ochotniczych wyciągali z tłumów młode kobiety i dziewczęta, które następnie gwałcili w ruinach[27][28].

Ponadto cywile również padali ofiarą mniej lub bardziej oficjalnych „selekcji” przeprowadzanych na Placu Zamkowym, Stawkach, w Parku Traugutta, fabryce Pfeiffera oraz w kościele św. Wojciecha na Woli. Ranni, chorzy, starcy, niedołężni, osoby podejrzewane o udział w powstaniu lub ludzie, którzy po prostu narazili się czymś żołnierzom eskorty byli wyciągani z tłumu i mordowani[11]. Łącznie, po upadku Starówki Niemcy zamordowali co najmniej 3 tys. osób, w tym blisko 1 tys. rannych powstańców[29]. Według niektórych danych liczba zamordowanych mogła nawet sięgać 5 tys.[29] – 7 tys.[26] ofiar.

Ocaleli mieszkańcy Starówki byli kierowani do obozu przejściowego w Pruszkowie. Do pruszkowskiego obozu trafiło w pierwszych dniach września blisko 75 tysięcy uchodźców z różnych dzielnic Warszawy, co spowodowało jedno z największych zagęszczeń w jego historii[30]. Z Pruszkowa większość mieszkańców Starówki została po pewnym czasie wywieziona do niemieckich obozów koncentracyjnych. Już pod koniec sierpnia 1944 r. szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) SS-Obergruppenführer Ernst Kaltenbrunner zalecił bowiem dowództwu GA „Środek”, aby ze względu na „poważne względy policyjnego bezpieczeństwa” podstawową masę zdolnych do pracy mężczyzn i kobiet z Warszawy kierować do pracy w kacetach. Jedynie kobiety z małymi dziećmi mogły być traktowane jako polskie robotnice cywilne i oddawane do dyspozycji Głównego Pełnomocnika dla Mobilizacji Sił Roboczych[1][31].

Zobacz też[edytuj | edytuj kod]

Uwagi[edytuj | edytuj kod]

  1. W okresie powstania warszawskiego SS-mani ze specjalnej jednostki Sonderkommando „Spilker” zamordowali w okolicach fabryki Pfeiffera co najmniej 5 tys. ludzi – mieszkańców różnych dzielnic Warszawy.

Przypisy[edytuj | edytuj kod]

Bibliografia[edytuj | edytuj kod]

  • Robert Bielecki: Wymordowanie rannych w szpitalu powstańczym na ul. Długiej 7. pw44.pl. [dostęp 2009-06-08].
  • Adam Borkiewicz: Powstanie warszawskie. Zarys działań natury wojskowej. Warszawa: Instytut Wydawniczy PAX, 1969.
  • Szymon Datner, Kazimierz Leszczyński (red.): Zbrodnie okupanta w czasie powstania warszawskiego w 1944 roku (w dokumentach). Warszawa: wydawnictwo MON, 1962.
  • Norman Davies: Powstanie ’44. Kraków: wydawnictwo Znak, 2006. ISBN 978-83-240-1386-9.
  • Lucjan Fajer: Żołnierze Starówki. Dziennik bojowy kpt. Ognistego. Warszawa: Iskry, 1957.
  • Marek Getter. Straty ludzkie i materialne w Powstaniu Warszawskim. „Biuletyn IPN”. 8-9 (43-44), sierpień–wrzesień 2004. 
  • Marian B. Michalik (red.): Kronika powstań polskich 1794–1944. Warszawa: wydawnictwo Kronika, 1994. ISBN 83-86079-02-9.
  • Maja Motyl, Stanisław Rutkowski: Powstanie Warszawskie – rejestr miejsc i faktów zbrodni. Warszawa: GKBZpNP-IPN, 1994.
  • Włodzimierz Nowak, Angelika Kuźniak. Mój warszawski szał. Druga strona powstania. „Duży Format”, 2004-08-23. 
  • Stanisław Podlewski: Przemarsz przez piekło. Warszawa: Instytut Wydawniczy PAX, 1957.
  • Antoni Przygoński: Powstanie warszawskie w sierpniu 1944 r. T. I i II. Warszawa: PWN, 1980. ISBN 83-01-00293-X.

Linki zewnętrzne[edytuj | edytuj kod]